Wciąż istniejąca synagoga ufundowana przez rodzinę Cytronów była w pewnym momencie jedyną, a już na pewno najdłużej działającą w białostockim getcie (co potwierdzają np. wspomnienia Rafaela Rajznera). Choć Samuel nie wskazuje, gdzie dokładnie miał konfirmację to jednak fakt zamieszkania rodziny dosłownie po sąsiedzku nie pozostawia wątpliwości, że opisane wydarzenie miało miejsce właśnie tutaj.
Choć rodzina Pisarów nie należała do religijnych i była wyraźnie zasymilowana podjęto wysiłek przygotowania Samuela do Bar Micwy. Młody, wychudzony, niedoszły rabin z wielkim trudem uczył nie tylko jego, ale i Bena, najlepszego przyjaciela Muli.
W dniu konfirmacji, Samuel, jak sam pisze, zrozumiał los Żydów. Czytanie biblii i poznawanie prześladowań i przeciwności jakim czoła od zawsze jego naród stawiał, dały mu poczucie „ponadczasowości”. Na zakończenie Bar Micwy, chłopcy wygłaszają tradycyjną mowę wieńczącą rytuał. Samuel wskazując na druty które przebiegały tuż za synagogą, powiedział: „Modlimy się zawsze zwróceni w stronę Jerozolimy. Ale dziś nasza Ściana Płaczu jest tutaj”.
Namiastką normalności były skromne prezenty, które tego dnia chłopiec otrzymał od kolegów. To były ich ostanie wspólne chwile, mieli przed sobą tylko kilka tygodni życia.